Nie ma co pisać o „historii upadku”, nie ma co snuć czarnych scenariuszy i przesądzać. Natomiast prawda jest smutna – Arkadiusz Milik od pewnego czasu w Augsburgu nie pełni pierwszoplanowej roli. Nie gra tak, jak byśmy my tego oczekiwali i pewnie na tyle dobrze, żeby sam był z siebie zadowolony. Od wypożyczenia do z Bayeru Leverkusen mija właśnie osiem miesięcy. Statystyki mówią same za siebie: dwa gole w Bundeslidze. Milika w Augsburgu w strzelaniu goli wyręczają inni, bardziej doświadczeni piłkarze.
Wrześniowe wypożyczenie do Augsburga miało być dla polskiego napastnika szansą na udowodnienie działaczom Bayeru Leverkusen, że do końca się na nim nie poznano, skoro Rudi Voeller mówi, że w przypadku ewentualnej kontuzji Kiesslinga klub zostanie bez snajpera. Arkadiusz Milik swojej szansy, jak na razie, nie wykorzystuje. Mimo słabej – jak na Bundesligę – konkurencji, Polak gra niewiele. A jeśli trafia na boisko, nie zbiera zbyt pochlebnych not. Ostatnimi czasy trener Markus Weinzierl znacznie częściej do gry desygnuje Raula Bobadillę, aniżeli Milika. Wystarczy popatrzeć na ilość gry w siedmiu ostatnich meczach ligi niemieckiej.
Freiburg – o minut
Hannover 96 – 29 minut
M’gladbach – 0 minut
Schalke – 25 minut
Wolfsburg – 0 minut
Bayer – 19 minut
Mainz – 0 minut
Sytuacja jest krytyczna? Tak, jeśli bierzemy pod uwagę fakt, że przed Arkiem Milikiem powrót do jeszcze silniejszego klubu. Augsburg nieoczekiwanie zbliżył się do miejsca gwarantującego grę w Lidze Europy, co dla zespołu byłoby wydarzeniem historycznym. Milik miał pierwotnie ratować zespół przed spadkiem, natomiast czas pokazał, że Augsburg stać na coś więcej… Forma reprezentanta Polski ostatnio pozostawia wiele do życzenia. Czara goryczy przelała się po porażce na własnym boisku ze słabą w tym sezonie Norymbergą. Blisko godzina gry była zupełnie bezowocna. Milik snuł się po boisku, nie wykorzystał dogodnej sytuacji, a jego zespół przegrał. Arek dostaje coraz mniej szans, co jest bardzo niepokojące. Augsburg miał być szansą na wielką karierę, tymczasem następnym przystankiem Milika może być 2. Bundesliga, gdzie najprawdopodobniej trafi na wypożyczenie. Trudno sądzić, aby po niezbyt udanym sezonie w średniaku, udało się podbić zespół aspirujący do gry w Lidze Mistrzów.
Czytaj także: British Home Championship
Słowa te nie stanowią ataku. Do końca rozgrywek zostało sześć kolejek, najbliższy mecz przypada na piekielnie trudną potyczkę z Bayernem Monachium. Bramka przeciwko takiej drużynie byłaby czymś bez precedensu. Natomiast trudno spodziewać się fajerwerków, skoro w tym sezonie udało się pokonać bramkarzy rywali dwa razy – odpowiednio M’gladbach i Stuttgartu.
Znakomita forma objawiała się w meczach młodzieżówki, jednak sam Milik przyznał, że poziom tych meczów jest słaby. Zawodnik na swoim Twitterze napisał o swojej – jak to określił – „niepewnej przyszłości”. Trzeba sobie postawić pytanie: czy warto opuszczać najwyższy poziom rozgrywek, aby stworzyć sobie samemu okazję do częstszej gry. Najważniejsze, żeby Arek Milik jako 21-letni zawodnik nie marnował sobie kariery na ławce rezerwowych, jak niektórzy jego rówieśnicy.
Sprawa jest poważna.