Dokładnie 56 lat temu, 6 lutego 1958 roku, miała miejsce największa katastrofa w historii klubu Manchester United. O godzinie 16:03 czasu polskiego na lotnisku w Monachium rozbił się samolot, na pokładzie którego znajdowały się 44 osoby. 23 z nich nie przeżyły.
To miał być piękny dzień. Piłkarze Manchesteru, sztab szkoleniowy i dziennikarze wracali z Belgradu, gdzie zremisowali z drużyną Crvena Zvezda Belgrad w ćwierćfinale Pucharu Europy Mistrzów Klubowych (obecnie Liga Mistrzów) i zapewnili sobie awans do kolejnej fazy (2:1 u siebie). Samolot linii British European Airways lecący z Belgradu do Manchesteru zatrzymał się w Monachium, aby uzupełnić paliwo.
Od godziny 15:30 piloci próbowali startować dwukrotnie, ale wykryto problemy z silnikiem. Za trzecim podejściem udało im się unieść dziób samolotu, jednak maszyna odmówiła współpracy i opadła z powrotem na pas startowy, wypadła z niego i rozbiła się o budynek mieszkalny, w którym nikogo w tym czasie nie było.
Wśród 23 ofiar śmiertelnych osiem to piłkarze Manchesteru z generacji Busby Babes, jednej z najlepszych w historii angielskiej piłki. Czterech z nich było reprezentantami Anglii: Roger Byrne, Duncan Edwards, Dav id Pegg, Tommy Taylor. Szczególnie ten ostatni miał przed sobą dobrze zapowiadającą się karierę, a w czterech meczach eliminacyjnych do MŚ w Szwecji 1958 strzelił osiem bramek.
O Busby Babes powstał film pt. „United”, który pokazuje katastrofę monachijską i próbę odbudowania drużyny po tej tragedii. Jest dostępny w serwisie YT i polecam go nie tylko fanom Czerwonych Diabłów, ale i piłki nożnej w ogóle. W rolę legendy angielskiej piłki, która przeżyła katastrofę – Bobby’ego Charltona – wcielił się Jack O’Connell, jeden z głównych bohaterów znanego brytyjskiego serialu Skins.
Z wielkimi klubami wiążą się niekiedy wielkie tragedie. Manchester ma Monachium, a Liverpool – Hillsborough, o którym więcej już w sobotę.
CZYTAJ TAKŻE : Najtragiczniejsza karta w historii brytyjskiego fubolu