Pamiętacie ten moment, kiedy dowiedzieliście się, że Adam Nawałka zostanie nowym selekcjonerem reprezentacji Polski? Klepanie po plecach, aprobata Zbigniewa Bońka i na końcu zapewnienia, że będzie lepiej. Miało być lepiej, jest gorzej. Objawia się to w wielu aspektach, począwszy od najgorszej gry reprezentacji w historii…
Pomijamy mecze w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, bo nie ma sensu budować własnego ego meczami na poziomie półamatorskim. Poza tym mieliśmy:
- Polska – Słowacja 0:2
- Polska - Irlandia 0:0
- Polska – Szkocja 0:1
- Polska - Niemcy 0:0
- Polska – Litwa 2:1
Zakładamy, że pięć meczów to już jest pole, na którym możemy wyselekcjonować tych osiemnastu zawodników, którzy będą walczyć w eliminacjach EURO 2016. To właśnie było główne zadanie Adama Nawałki – stworzyć drużynę na eliminacje. Nie zrobił tego. W środowisku dziennikarskim powstało takie prześmiewcze powiedzenie – trener Nawałka ma już swoją żelazną „50″. Meczów towarzyskich już nie będzie, okazji do sprawdzania też nie. Mecz z Gibraltarem trzeba potraktować poważnie, gdyż z taką gra jak w Gdańsku, niczego nie można być pewnym.
Nie mamy zamiaru pastwić się i płakać nad żenującą grą tej drużyny, bo wszyscy wiedzą, jak jest. Chcemy tylko ustalić, czego się dowiedzieliśmy po pięciu meczach. Otóż… nie dowiedzieliśmy się niczego, a tylko utwierdziliśmy się w przekonaniu, że nie mamy prawa mieć nawet nadziei.
Boruc czy Szczęsny? Boruc i Szczęsny…
W meczu z Litwą powinniśmy zobaczyć pierwszy skład na eliminacje. Tymczasem Nawałka daje pograć po 45 minut dwóm bramkarzom. Poprawcie mnie, ale reprezentacja Polski to jedyna drużyna na świecie, która praktykuje takie rozwiązania…
- Boruc – 90 minut
- Szczęsny – 90 minut
- Szczęsny – 90 minut
- Boruc 90 minut
- Boruc – 45 minut, Szczęsny 45 minut
Może przeciwko Gibraltarowi wystawimy dwóch bramkarzy?
Przy obrońcach mieliśmy napisać pierwotnie, że to najbardziej newralgiczna pozycja. Trudno napisać tak o linii obrony, skoro drużyna reprezentująca 38 milionowy kraj nie może strzelić bramki od 10 godzin, mając w składzie napastnika Borusii Dortmund, a już wkrótce Bayernu Monachium. A co do obrony, to pięć meczów za „panowania” Nawałki również w tej kwestii nic nam nie wyjaśniło, bo w każdym meczu wiedzieliśmy inne zestawienie. Nie ma to, jak zgrywać kluczową formację, prawda?
- Kosznik – Kamiński, Jędrzejczyk, Olkowski
- Celeban – Kowalczyk - Szukała – Marciniak
- Brzyski – Glik – Szukała – Piszczek
- Wawrzyniak - Cionek – Szukała – Olkowski
- Wojtkowiak - Glik – Wilusz - Piszczek
Nam strzelać nie kazano
Podsumowując, w pięciu meczach zadebiutowało jedenastu piłkarzy, a ogółem zagrało ich czterdziestu trzech. Liczba zatrważająca, bo śmiemy twierdzić, że duża część z tego to zwykły „plankton”.
Osiem miesięcy na stanowisku selekcjonera nie rozwiązało kwestii strzelania bramek, nie trudno się domyśleć, przez Roberta Lewandowskiego. Przed Słowacją były wielkie zachwyty nad Adrianem Mierzejewskim, po czym stwierdzono – na podstawie jednego meczu – że się jednak nie nadaje. Potem trzeba było korzyć się przed Obraniakiem. Po udanym początku w Werderze znowu upadła nasza nadzieja na rasowego rozgrywającego. Eksperyment z Błaszczykowskim na „dziesiątce” też nie wypalił. Nawet pojawił się pomysł powołania Rafała Wolskiego, natomiast końcówka meczu z Niemcami to zbyt mało, aby zdobyć się na jakiekolwiek wnioski. Masłowski to nowa postać, ale nie „international level”. Zbawić to on może Zawiszę, a nie reprezentację Polski.
Arkadiusz Milik? Brawo za postawienie na dwóch napastników. Chociaż szanse na grę w Ajaksie będą tak małe jak w Leverkusen, jeśli nie mniejsze. Dlatego możemy się martwić, bo jest o co. Arek pod koniec pobytu w Augsburgu już się nie liczył. Strzelił tylko dwa gole w Bundeslidze.
Symbol upadku
Kolejna paląca kwestia to lewe skrzydło. Wiadomo, że Błaszczykowski ma pewne miejsce po prawej stronie, od razu kiedy wróci na boisko po kontuzji. Nie licząc Kuby, u Nawałki grało siedmiu skrzydłowych. Kto zatem? Jakże inaczej, nie wiadomo.
W niektórych powołaniach trudno doszukać się logiki. Symbolami są dwaj piłkarze: Krzysztof Mączyński oraz Paweł Dawidowicz. Ten pierwszy to protegowany Nawałki, choć nikt go w Chinach nie widział i nie wiadomo jak w ogóle on tam sobie radzi. Zawodnik w wieku 27 lat, który do reprezentacji nie wniósł niczego, tymczasem nie wiadomo dlaczego, wymienia się go zawsze w kontekście powołań. W Ekstraklasie można zapamiętać jego może 2-3 mecze. Guizhou Renhe kojarzy się tylko ze Zvjezdanem Misimoviciem. Paweł Dawidowicz z kolei to bohater niedawnego transferu do Benfiki. Wcześniej nikomu nawet przez myśl nie przeszło, żeby gościa sprawdzić. Transfer do Portugalii wszystko zmienił, choć kontrakt to tylko świstek papieru, a boiskowa rzeczywistość to już co innego. Mamy tu na myśli to, że w Lechii Gdańsk ze dwa razy bardziej na powołanie zasłużył Rafał Janicki. Czyżby Dawidowicz stał się lepszym piłkarzem tylko dzięki podpisaniu kontraktu? Kiedyś podobnie było z Salamonem.
Nawałce powoli zapala się czerwone światło. Nie widać żadnej poprawy, a pokonanie Litwy, grającej bez kilku podstawowych zawodników, to żaden wyznacznik. Jeszcze 5-6 lat temu każdy mógł stwierdzić, że reprezentacja Polski posiada „żelazny skład”. Jeśli mamy wykrystalizowany pierwszy skład, wtedy możemy szukać następców.
Należy zwrócić uwagę na to, jak małe oczekiwania teraz dotyczą reprezentacji Polski. Za Jerzego Engela po takim meczu piłkarze zostaliby zrównani z ziemią. Kiedy przegrywamy 0:1 – „Gra pozostawia wiele do życzenia”. Przy błyskotliwych kilku minutach i golu Milika – „Oby tak w eliminacjach EURO 2016″. To odnośnie komentarza Michała Zawackiego – komentatora TVP.
Przed Gibraltarem niech opatrzność ma nas w swojej opiece.