Chilijska religia La Roja

SOCCER-England-202122_190 (1)

Rozumem i siłą – głosi oficjalna dewiza państwowa, widniejąca na chilijskim herbie. Niestety, w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat wydawać by się mogło, że druga wartość  straciła pozytywną konotację za sprawą rządów junty wojskowej, poprzedzonych krwawym puczem. Wojskowy przewrót pod przywództwem Augusto Pinocheta pochłonął tysiące ofiar i okazał się okrutną manifestacją siły prawicowego polityka. Na szczęście, w dwustuletniej historii niepodległego państwa, zaznaczyły się także pozytywne postaci i choć trudno odmówić Arturo Pratowi czy Ignacemu Domeyce zasług dla południowoamerykańskiego państwa, to na czas mundialu takimi pozytywnymi bohaterami mogą stać się piłkarze La Roja – czyli  Czerwieni, a więc koloru symbolizującego krew patriotów i bohaterów narodowych Chile.

ligatyperowdowygrania

Niedomówieniem byłoby stwierdzenie, że na wąskim pasie od Ziemi Ognistej do Pustyni Atacama futbol  jest religią. W Chile futbol jest czymś zdecydowanie więcej niż religią – ta, przynajmniej w teorii, jest kwestią wyboru i nie każdy ją wyznaje. Futbol w Chile interesuje zaś każdego. Przynajmniej zdaniem Johna Lyonsa, angielskiego dziennikarza na co dzień mieszkającego w Chile. – Gdybym za każde przypominanie mi goli Matadora na Wembley dostawał funta, byłbym naprawdę bogatym gościem – pisze w jednym ze swoich artykułów. Mowa o popisie Marcelo Salasa – nota bene najlepszego strzelca w historii reprezentacji  (37 bramek) i sensacji mistrzostw z 1998 roku  - w towarzyskim starciu z Anglią, w którym zdobył dwie przepiękne bramki i upokorzył Anglików w ich piłkarskiej świątyni. Zainteresowanie, czy raczej pasja do futbolu widoczna jest także w chilijskich mediach – Marcelo Bielsa stał się swego rodzaju futbolowym guru i nawet gdy trenował Athletic Bilbao, transmitowano jego konferencje prasowe czy relacjonowano skróty spotkań Los Leones. Podobnie sytuacja miała się z Manuelem Pellegrinim – w europejskich mediach wzmianka o planach nadania jednej z ulic Malagi nazwiska szkoleniowca Manchesteru City urosła do potęgi wydarzenia następnych kilku dni i stanowiła pożywkę dla chilijskich mediów. ( TUTAJ czytaj jeszcze więcej o szansach Chile na mundialu).

Brazylia – chilijska Bestia Negra

Przejdźmy jednak do samej reprezentacji narodowej. W mistrzostwach świata Chilijczycy brali udział ośmiokrotnie. Warto nadmienić, że La Roja brała udział w pierwszym w historii mundialu w Urugwaju w 1930, ale zamiast krwistej czerwieni barwami chilijskich kopaczy była biel. Niestety, nie przyniosła ona szczęścia; Do półfinału awansował rywal zza miedzy, Argentyna, a jak wiadomo, w ówczesnych rozgrywkach do fazy pucharowej przechodził tylko zwycięzca danej grupy. Na prawdziwy sukces reprezentacja La Roja musiała czekać 32 lata, a mierząc czas mundialami – dwa turnieje, w których brała udział (w czasie mundialu 1950 Chile wygrało zaledwie jeden mecz). Właśnie wtedy ojczyzna Alexisa Sancheza podjęła się organizacji piłkarskiego światowego czempionatu i uporała się z niespodziewanym i potwornie trudnym wyzwaniem  organizacyjnym, jakim było trzęsienie ziemi. Chilijczycy wyszli z grupy, odprawiając Włochów, Szwajcarów czy Związek Radziecki; przegrali dopiero w półfinale z późniejszym triumfatorem, Brazylią (4:2). Kapitalne zawody rozgrywał Leonel Sanchez, ojciec sukcesu z 1962 roku określany jako jeden z najlepszych – obok Ivana Zamorano i Salasa – chilijskich piłkarzy w historii. Dalej istotnym występem był ten na francuskim mundialu. Chilijczykom udało się wyjść z grupy, mimo że nie wygrali ani jednego spotkania. Znowu katem okazała się Brazylia – tym razem Kanarki ograły La Roję 4:1.  Wspomniany wcześniej Salas zdobył wtedy cztery bramki, co zwróciło uwagę m.in. Lazio Rzym, wówczas tuza włoskiego futbolu. ( TUTAJ czytaj o lekarzu, który przywrócił Lazio puls!).

W 2010 roku Chilijczycy ponownie zawitali do fazy pucharowej, ale i tym razem na drodze stanęła Bestia Negra, czyli najbardziej niewygodny przeciwnik reprezentacji kraju kojarzonego z Domeyką - Brazylia. Podopieczni Carlosa Dungi gładko ograli rywala 3:0. Tym trzeźwym akcentem kończy się dotychczasowa historia mundialowych występów chilijskiej Czerwieni.

Nazwisko zobowiązuje

Kiedy nazywasz się Sanchez, tak jak Leonel , jesteś wybornym skrzydłowym tak jak Leonel  i  tak jak on jesteś Chilijczykiem, to znak, że na twoich ramionach spoczywa ogromny ciężar. Dodajmy do tego fakt, że Alexis Sanchez, gdy tylko jest w formie, należy do jednych z najlepszych na świecie na swej pozycji. Zerknijmy tylko w statystyki:

alexis

Dodajmy, że w talii Gerardo Martino  Alexis – mówiąc eufemistycznie – ani nie był asem, ani nie rozpoczynano od niego ustalania składu. Wynik 19 trafień w 34 meczach to więc osiąg całkiem imponujący. Cztery lata temu Sanchez, jeszcze jako zawodnik Udinese jechał do RPA jako potencjalne objawienie turnieju – wysnutym przez media oczekiwaniom nie sprostał. Nie zdobył nawet bramki – wyręczali go Millar, Beausejour i Mark Gonzalez. Pozostaje mieć nadzieję, że w czasie trzech sezonów spędzonych w Barcy chilijski crack dojrzał także jako jeden z liderów swojej reprezentacji.

Inny przywódca to Arturo Vidal. Tutaj także pewne rzeczy zobowiązują, choć chyba nie w takim stopniu jak u poprzednio omawianej gwiazdy. Samo imię – Arturo – przywołuje skojarzenia z chilijskim bohaterem narodowym, Arturo Pratem, ale nazwisko Vidal to nazwisko Carlosa „El Zorro”, jednego z pierwszych w historii strzelców bramek na urugwajskich mistrzostwach.  Dziś , gdy mówimy Vidal, myślimy o pomocniku niemal kompletnym, świetnym zarówno w odbiorze, jak i kreowaniu akcji. Nie dziwota, że bije się o niego pół piłkarskiego świata. Oczywiście tego świata, który może pozwolić sobie na kilkadziesiąt milionów euro, wymagane na zakontraktowanie Arturito . ( TUTAJ czytaj o wielkiej gwieździe, za którą Real wyłoży 100 milionów euro).

Inne gorące nazwiska w kadrze Chile to Claudio Bravo z Realu Sociedad, który na dniach zostanie ogłoszony nowym bramkarzem Barcelony, Marcelo Diaz z FC Basel, Eduardo Vargas – zmarnowany talent, ostatnio wypożyczony z Napoli do Valencii (niemal pewne jest, że w przyszłym sezonie nie zagra w żadnym z wymienionych klubów); warto zwrócić uwagę także na Fabiana Orellanę, mającego za sobą niezły sezon w barwach Celty Vigo czy Garego Medela z Cardiff.

Nad całością czuwa Jorge Sampaoli, zwolennik bielsowskiej myśli szkoleniowej, choleryk, zachowaniem w strefie technicznej zdecydowanie przypominający swój trenerski autorytet. Kolejny Argentyńczyk, którego wchłonął chilijski futbol…

Druga kolejka kluczowa

Tak naprawdę mundial dla Chilijczyków zacznie się w drugiej kolejce, kiedy wiadome będzie rozstrzygnięcie potyczki Hiszpanii z Holandią. Pojedynek finalistów z 2010 roku tak naprawdę zweryfikuje, czy Hiszpanie nie czują się wypaleni i czy pod wodzą Luisa Van Gaala, pewnie nieśmiało wędrującego myślami na Old Trafford, Holendrzy będą zdolni powtórzyć sukces z 2010 roku. Śmiało można założyć, że La Roja bez większych problemów upora się z Australijczykami, a pojedynek Hiszpanów i Holendrów przyniesie stratę punktów co najmniej jednej z drużyn. Prawdziwą próbą ognia okażą się więc starcia 18 czerwca z Hiszpanią i 23 czerwca z Oranje. ( TUTAJ zobacz wszystkie mocne i słabe strony Holandii na mundialu!).

Kto czeka na Chilijczyków w 1/8 finału, przy uwzględnieniu tych umiarkowanie korzystnych wiatrów napędzających La Roję i założeniu, że podopiecznymi Sampaoliego uda się wyjść z drugiego miejsca ? Oczywiście, że Brazylia – awans Canarinhos należy obrać za aksjomat.

W fantazjach możemy pójść parę kroków dalej. Gdyby Brazylijczyków udało się wyeliminować z ich własnego turnieju, w kraju, gdzie futbol jest więcej niż religią, od Przylądka Horn, przez Estadio Nacional (warto nadmienić, że w czasie przewrotu Pinocheta stadion narodowy Chile pełnił rolę obozu koncentracyjnego dla więźniów politycznych) po granice z Peru wybuchłby narodowy, oczyszczający karnawał.

MARIUSZ JAROŃ

fot.: i3.liverpoolecho.co.uk

s.

Pin It