Chcemy kolejnego Beenhakkera!

Polacy przegrali z Anglią, a nasze media już pewnie po pierwszym golu zaczęły wyścig. Wyścig o to, kto jako pierwszy poinformuje o tym kto zostanie selekcjonerem. Wody w usta nabiera prezes Zbigniew Boniek, a jego wystąpienie można by skwitować  jednym zdaniem – wiem, ale nie powiem. Jednak coraz częściej przewijają się dwa nazwiska. Adam Nawałka i Dariusz Wdowczyk. Rozwiązania są trzy: albo to żart, albo nasze media mają słabych informatorów, albo ostatnie, a zarazem najgorsze – w PZPN niewiele po Grzegorzu Lacie się zmieniło, a nas, kibiców czekają kolejne lata posuchy…

Oczywiście nie ulega wątpliwości, że Nawałka jest najlepszym POLSKIM kandydatem na selekcjonera. I oczywiście kluczowe jest tu słowo polskim. Bo do najlepszego nadal sporo mu brakuje. Ale skupmy się najpierw na plusach. Tak pisał o Nawałce mój redakcyjny kolega, Kamil Szendera:

Niesłychana zawziętość, upór, ambicja i jednoczesne zamknięcie się na media dają Adamowi Nawałce poczucie bezpieczeństwa. Otoczony zaufanymi ludźmi pracuje spokojnie, a efekty widać jak na dłoni. W czym dokładnie tkwi sekret znakomitej pozycji zabrzan w ligowej tabeli? Pracowitość szkoleniowca, który w Górniku traktowany jest niemal jak prezes, przekłada się na wszystkie piony w klubie, na zawodnikach począwszy, a na sekretariacie kończąc.

Nawałka w Zabrzu to trenerski guru, ale pamiętajmy o jednym – kadra to nie Górnik Zabrze, a Robert Lewandowski to nie Prejuce Nakoulma. Nam potrzebny jest trener przed którym, nie bójmy się użyć tego zwrotu, zapatrzone w siebie i swoją karierę klubową gwiazdy po prostu klękną. Kogoś kto swoim nazwiskiem i autorytetem sprawi, że Robert Lewandowski, Łukasz Piszczek czy Wojciech Szczęsny, pracujący na co dzień z Jurgenem Kloppem czy Arsenem Wengerem,  będą jechali na zgrupowanie z respektem, zaciekawieniem i przede wszystkim chęcią i wiarą, że ten człowiek jeszcze czegoś ich nauczy. Kogoś o kim Robert Lewandowski nie będzie mógł na wejściu powiedzieć, że postara mu się pomóc w aklimatyzacji, jak to było w przypadku Fornalika, i też nie trenera z którego pękać będą w szwach kibice, a byle dziennikarz będzie o nim mógł napisać, że ledwo umie się wysłowić.

Przykro mi, ale mimo ogromnego szacunku dla trenera Nawałki – podkreślam po raz kolejny, że to jedyny godny kandydat z Polski -  nadal nie wyrasta on na kogoś, kto stanąłby nad wyżej wymienionymi i powiedział: basta, ja osiągnąłem jako trener tyle, że powinniście być zachwyceni, że w ogóle wysyłam wam powołanie. A niestety, smutna prawda jest taka, że taki Lewandowski w dwa sezony osiągnął więcej jako piłkarz niż Nawałka jako trener przez całą swoją karierę…

Drugie z wymienianych nazwisk to Dariusz Wdowczyk, co brzmi jak totalna kpina. Marzymy o sukcesach, o powrocie do lat świetności. Ten skazany niegdyś za korupcję trener, nie tylko nie poprawi atmosfery wokół naszej piłki, ale jeszcze pogorszy. Pomijając już kwestie moralności, o tym, że trenerem reprezentacji miałby być facet, który handlował meczami, to jeszcze jedno jest pewne – stanie się obiektem kpin jeszcze zanim złoży podpis pod kontraktem z PZPN. Kibice, dziennikarze, ale też i piłkarze w szatni, nie zapomną mu tego, czym się „trudnił” wcześniej. Życzymy mu wszystkiego najlepszego, ale niech od kadry lepiej trzyma ręce z daleka. On na pewno autorytetem dla naszych graczy nie zostanie.

Ostatnim selekcjonerem z prawdziwego zdarzenia, a zarazem i autorytetem był Leo Beenhakker. To za jego czasów kadra zagrała naprawdę wielkie spotkanie, a Holender potrafił sprawić, że nawet taki zawodnik jak Tomasz Zahorski trafił do siatki w barwach narodowych. Poza tym przypomnijmy sobie reakcje zawodników, kiedy mówiło się o jego zwolnieniu. Wszyscy, z kapitanem na czele, stali za nim murem. Wzbudzał respekt, potrafił wypatrzeć w zawodnikach potencjał, którego nie widzieli inni, a do tego umiał tych piłkarzy zmotywować tak, że przynajmniej momentami wznosili się na wyżyny.

Nie bał się też głośno wyrazić swojego zdania, a swoich współpracowników z PZPN intelektualnie przerastał o mniej więcej trzy epoki. Kto wie, może gdyby w tym czasie prezesem był kto inny, a atmosfera zrobiona wokół holenderskiego trenera nie byłaby aż tak złowroga, to dziś zastanawialibyśmy się nie kto będzie selekcjonerem, a raczej jak polscy zawodnicy pojadą na mundial?

Jedno jest pewne – niestety ani Adam Nawałka, który co prawda podglądał, ale podglądali też inni i niewiele z tego wynikało, pracę Holendra, ani tym bardziej Dariusz Wdowczyk nie mają szans dorosnąć do poziomu Beenhakkera. Niestety, nie mają też szans nawet się do niego zbliżyć.

Panie Prezesie, czekamy na inne propozycje…

JAKUB FILA

fot. forum.pesleague.pl

Pin It