12-letni Luiz jak zwykle po powrocie ze szkoły wyszedł na podwórko. Ściskając dwurealowy banknot, za który miał kupić coś do jedzenia, udał się na campo – jedyne miejsce w tej faweli, gdzie można było zagrać mecz „czterech na czterech”. Luiz uwielbiał futbol. Jak każdy dzieciak w Brazylii.
Dziewiętnaście kilometrów od campo inny Luiz – nieco starszy – podniósł się z ławki rezerwowych. Jego piłkarze wychodzili na murawę Areny Corinthians. Witało ich ponad sześćdziesiąt tysięcy widzów, ale za pośrednictwem telewizyjnych transmisji patrzył na nich cały świat. Zwycięstwo z Chorwacją tego dnia było obowiązkiem i pierwszym etapem w drodze do realizacji wielkiego celu. Ten był znany od dawna. To ma być ich turniej. Mają go wygrać na swojej ziemi, dla swoich rodaków. O drugim miejscu nikt nie wspomina. Rozlega się pierwszy gwizdek skośnookiego arbitra. Piłkarskie Mistrzostwa Świata 2014 rozpoczęte.
* * *
Najprościej napisać: Europa w odwrocie. Z trzynastu reprezentacji ze Starego Kontynentu aż siedem poległo w grupowych eliminacjach. Całkowitą klęskę europejski futbol poniósł w grupie D. Wicemistrzowie Europy, Włosi, nie potrafili strzelić gola drużynie spoza Europy, czego efektem porażki z Kostaryką i z Urugwajem po 0:1. Niewiele lepsi pod tym względem byli Anglicy (odpowiednio 0:0 i 1:2).
Drugi raz z rzędu obrońca tytułu odpada w rundzie grupowej mistrzostw świata. Hiszpania straciła szanse na awans do play-offów po zaledwie dwóch meczach, które w fatalnym stylu przegrała i w których nie umiała zdobyć bramki z akcji. Być może Vicente Del Bosque za słabo odświeżył zwycięską kadrę z RPA. Z 23 piłkarzy, których zabrał do Brazylii, aż 16 to mistrzowie świata z 2010 roku.
Najlepszy piłkarz świata odpada w rundzie grupowej mundialu. Cristiano Ronaldo opuszcza Brazylię z dorobkiem jednej bramki i jednej asysty. Bilans zdecydowanie poniżej oczekiwań, ale pewnym usprawiedliwieniem jest kontuzja, z którą zmagał się od ponad tygodnia. CR7 ma 29 lat i w reprezentacyjnym futbolu raczej nic wielkiego już nie osiągnie. Trochę mi go szkoda, ale co poradzić – piłka nożna to sport drużynowy. A że Portugalia na tym turnieju była drużyną najwyżej przeciętną – no cóż, jak mawiał klasyk: taki mamy klimat.
Argentyna, Belgia, Holandia i Kolumbia – to ekipy, które przeszły do 1/8 finału z kompletem zwycięstw. „Albicelestes” i „Czerwone Diabły” wielkiej konkurencji nie miały, za to „Oranje” i „Los Cafeteros” pokazali klasę. Nie dość, że odprawili z kwitkiem wszystkich rywali, to jeszcze nastrzelali najwięcej goli. Oby tylko starczyło amunicji na dalszą fazę turnieju.
Podobno ten mundial ma należeć do drużyn afrykańskich. Czy tak będzie – jeszcze nie wiadomo, ale już teraz Afryka może poszczycić się historycznym sukcesem. Pierwszy raz do najlepszej szesnastki awansowały dwie drużyny z „Czarnego Lądu”. Algierię i Nigerię czeka teraz wyjątkowo ciężkie zadanie – mecze z Niemcami i z Francją. Czy zobaczymy czwartą w historii reprezentację z Afryki w ćwierćfinale mistrzostw świata? Jeśli tak się stanie, słowo „murzyńskość” z pewnością nabierze nowego znaczenia.
Kto najbardziej rozczarował? Kilka ekip z Europy – wiadomo. Ale największy zawód sprawiły drużyny z Azji. O ile od Iranu nikt nie wymagał zbyt wiele, o tyle całe dwa punkty, jakie wspólnie uciułały Japonia i Korea Południowa są dużym zaskoczeniem in minus. Dość powiedzieć, że wszystkie drużyny ze strefy azjatyckiej zajęły ostatnie miejsca w swoich grupach. Najlepsze wrażenie – i tu paradoks – zostawiła Australia. Choć nie zdobyła żadnego punktu, zapamiętamy świetny mecz z Holandią oraz piękną bramkę Tima Cahilla.
W rundzie grupowej – niestety – miały również miejsce sytuacje, których nie chcemy pamiętać. Konflikty, bójki, kąsanie, gryzienie… To są rzeczy, które nie mają nic wspólnego ze sportem i nie ma sensu się o nich rozpisywać. Zwłaszcza, że ci, którzy się bili lub kłócili, już z turnieju odpadli. A tych, którzy gryźli – wykluczyła FIFA.
I na koniec gospodarz. Brazylia. „Canarinhos” zaczęli najgorzej, jak mogli (strzelając samobója), ale przecież prawdziwych mężczyzn poznaje się po tym, jak kończą. Z Chorwacją skończyli nieźle (chociaż trochę pomógł im sędzia), później wyszło gorzej, bo zatrzymał ich meksykański bramkarz. Z Kamerunem był festiwal strzelecki, ale schody zaczną się dopiero w meczu z Chile. Czy podopieczni Scolariego mają szansę na szósty tytuł? Postawę Neymara i spółki pewien mój kolega skomentował następująco: „Z taką grą to Brazylia może sobie zostać co najwyżej mistrzem Brazylii…”.
* * *
Luiz od zawsze podziwiał Neymara. Również teraz mógł być zachwycony, ponieważ jego idol poprowadził Brazylię do zwycięstwa nad Kamerunem. Zadowolony chłopak wracał od kolegi, do którego chodził oglądać mecze, bo rodzice Luiza nie mieli pieniędzy na telewizor. Nie zdawał sobie sprawy, że kilkanaście kilometrów od niego starszy Luiz głowi się, jak poprawić grę swojej drużyny. „Na Chorwację i Kamerun to wystarczy, ale na Chile na pewno nie” – analizował trener. Czasu mało, a oczekiwania ogromne. Przecież Brazylia musi te mistrzostwa wygrać. Dla swoich fanów. Przede wszystkim takich, jak 12-letni Luiz.