Miał być hit i mecz ilością fajerwerków dorównującą tym wystrzelonym chwilę wcześniej w Soczi. Skończyło się ledwie na kilku niewypałach i nudzie, porównywalnej do tej towarzyszącej ceremonii otwarcia igrzysk. Po bardzo przeciętnym spotkaniu, Bayer Leverkusen wywozi trzy punkty z Moenchengladbach.
Borussia Moenchengladbach – Bayer Leverkusen 0:1 (0:0)
0:1 – Son 62′
***
Jeżeli ktoś zasiedział się przy transmisji ceremonii otwarcia igrzysk i na „hit” 20. kolejki Bundesligi przełączył dopiero na drugą połowę, niewiele stracił. Niektórzy, to co działo się w pierwszych 45 minutach meczu określają mianem „piłkarskich szachów”, choć akurat dzisiaj w poczynaniach obu drużyn więcej było nieudolności, niż genialnej strategii obu trenerów. Niestety, przeraźliwa boiskowa nuda, zmuszała do wnikliwego słuchania komentarza Tomasza Hajty i konfrontowania podawanych przez niego „faktów” z rzeczywistością. I tak Ter Stegen zagrał już około 150 spotkań w Bundeslidze, a Leno dobrze ponad 100, Emre Can nie łapał się nawet do szerokiej kadry Bayernu, a Kiessling strzelał dla Bayeru zwycięską bramkę w ostatnim spotkaniu ze Stuttgartem. No i ten bramkarz Borussii. Jak on cudownie gra nogami, jaki ma luz, pewność siebie i jak bardzo będzie pasował do Barcelony. Co prawda, nie sposób akurat w tym punkcie odmówić „Gianniemu” racji, ale ile można powtarzać to samo? Na szczęście Eurosport oferuje opcję także angielskiego komentarza.
W drugiej połowie było niewiele lepiej. Borussia chciała, ale nie umiała. Piękną bramkę strzelił Son i to wszystko, co godne zapamiętania. Drużyna Luciana Favre, który zapowiadał twardą walkę o wicemistrzostwo, przegrywa po raz trzeci z rzędu i na „dzień dobry” po wznowieniu ligi traci do Leverkusen już dziesięć punktów. Bardziej niż powiększający się dystans punktowy, może martwić jednak gra „Źrebaków”, którzy w niczym nie przypominają odważnie i bezkompromisowo grającej drużyny, jaką byli jesienią.
CZYTAJ TAKŻE: Hamburg wciąż pod kreską. Pierwszy spadek w historii coraz bardziej realny
Chyba na dobre z kadry meczowej Bayeru wypadł Sebastian Boenisch. Jego występ z Freiburgiem wstrząsnął nawet, dotychczas regularnie na niego stawiającym, Sammi Hyppią, który w przyspieszonym tempie ściągnął z Valencii Andresa Guardado, a byłemu (?) reprezentantowi Polski znalazł miejsce na trybunach. Meksykanin, legenda Football Managera 2008, przez większość gazet awizowany był do gdy w pierwszym składzie, ostatecznie usiadł jednak na ławce, a na lewej stronie defensywy biegał nominalny pomocnik Emre Can. Jeżeli Bayeru w najbliższym czasie nie dotknie jakaś plaga kontuzji, szybko Boenischa na boiskach Bundesligi raczej nie zobaczymy.
MATEUSZ KOWALSKI
fot. bundesliga.com