Blue Monday w Abu Zabi

Reprezentacja Polskiej Ligi pokonała 1:0 Mołdawię w meczu rozegranym na Mohammed Bin Zayed Stadium w Abu Zabi. Jedyną bramkę dla Polaków zdobył Paweł Brożek. W spotkaniu brakowało finezji, efektownych akcji, wykończenia, skuteczności, kibiców i ich dopingu. Zaserwowano nam natomiast słuszną porcję flaków z olejem.

Tempo gry od początku było senne. Szybko zdobyta, bo w 9. minucie meczu, bramka Pawła Brożka ułatwiła spotkanie Polakom, ale w żaden sposób  nie można było mówić o przejęciu przez biało-czerwonych inicjatywy. W samym trafieniu Brożka trudno dopatrzeć się snajperskiego drygu i instynktu – dośrodkowanie Szymona Pawłowskiego po prostu odbiło się od nogi napastnika Wisły Kraków i trafiło do siatki zaskoczonego Ilie Cebanu.

Polacy mieli swoje sytuacje, ale ich nie wykorzystywali – pudłował to Madej, to Brożek, to Olkowski po ładnym przepuszczeniu piłki przez strzelca jedynej bramki spotkania. Mołdawianie, choć rzadziej utrzymywali się przy piłce, także nie próżnowali i szukali swoich sytuacji.

Po przerwie na boisku zameldowali się m.in. Michał Masłowski czy Karol Linetty. Tego pierwszego trzeba pochwalić za piękne obsłużenie pomocnika Lecha Poznań, a obsłużonego zganić za koncertowe zepsucie akcji, która mogła zakończyć się bramką…

I to tyle. Chciałbym napisać więcej, ale nic więcej nie ciśnie się na usta, nic więcej nie prosi się o uwiecznienie czy wyróżnienie. Coś tam było, coś tam zagraliśmy, odklepaliśmy swoje, wracamy do domu. Nie doda nam to punktów w rankingu FIFA ani nie naprawi nadszarpniętej w ostatnich miesiącach reputacji. Nasuwa się parę pytań – co robi w kadrze Paweł Brożek, napastnik z doświadczeniem, który na pięć akcji w meczu sparingowym, żeby nie powiedzieć na treningu, strzela jedną bramkę, która zaskoczyła jego samego? Jak długo Adam Nawałka zamierza sprawdzać kolejnych graczy z łapanki? Czego Mateusz Zachara podczas pobytu w Abu Zabi nauczył się od Pawła Brożka?

Mocny plus dla Igora Lewczuka, który grał jak rasowy wysunięty boczny obrońca – szarpał, podłączał się do akcji, dośrodkowywał, nie odpuszczał. Także Masłowski, choć spędził na boisku zaledwie kilkanaście minut, udowodnił kilkoma zagraniami, że jeszcze parę razy można na niego postawić.

Wygrywamy z Mołdawią po raz piąty na sześć wszystkich spotkań z tą drużyną. Nie zmieni się nasze wyobrażenie i skojarzenie z meczami z tą reprezentacją  - znowu nieznacznie wygrywamy, ponownie nie gramy porywająco, wręcz przeciwnie; nasza gra była mdła, przez większą część spotkania byle jaka.  Trudno o pozytywne wnioski na przyszłość i o choćby umiarkowany optymizm. Jeśli mamy użyć jakiegoś mądrego słówka zakończonego na -izm, niech będzie to somnambulizm.

MARIUSZ JAROŃ

fot. pzpn.pl

Pin It