Dziś rozegrana zostanie w Ekstraklasie ostatnia, finałowa kolejka rundy zasadniczej sezonu 2013/2014. I po raz pierwszy w dziejach, po 30. kolejce, nasze podwórkowe emocje ligowe się nie zakończą. Dzięki reformie Ekstraklasy będziemy się rozkoszować naszym rodzimym futbolem aż do 1. czerwca i jeszcze przez osiem kolejek załamywać ręce nad naszymi grajkami. Ale skupmy się na tej 30. kolejce, której wszystkie spotkania, rozegrane zostaną dziś o godzinie 18:00.
Na początek oczywiście zajmiemy się zespołami, które wciąż nie są pewne, czy dziś wieczorem będą znajdować się w grupie mistrzowskiej czy spadkowej. Czyli drużynami z miejsc 7-10: Górnikiem Zabrze (42 pkt), Lechią Gdańsk (40 pkt), Cracovią Kraków (39 pkt) i Jagiellonią Białystok (38 pkt).
CZYTAJ wszystkie wpisy Stefana Białasa!
Na pewno drużyną, która z tej czwórki najbardziej zasługuje na awans do grupy mistrzowskiej z perspektywy całego sezonu jest Górnik Zabrze. Bo mimo, że ten zespół na wiosnę nie wygrał ani jednego meczu, to jednak ta drużyna ma 42 pkt. Jesienna praca Adama Nawałki spowodowała, że teraz Zabrzanie powinni spokojnie w tej ósemce pozostać. Aby to osiągnąć, wystarczy, że zremisują z Lechem, a przy niewielkiej pomocy Lechii lub Cracovii, mogą nawet spokojnie przegrać. Wtedy Górnik będzie mógł na luzie przygotować sobie zespół na następny sezon. Natomiast jeśli się nie uda… Nie wiadomo jak to się potoczy. Bo zespół z taką historią i nowym stadionem, grający w 1. lidze, to nie będzie nic przyjemnego.
Lechia, Jagiellonia i Cracovia, z kolei są drużynami grającymi w kratkę. I każda z nich tak naprawdę w równym stopniu zasługuje na grupę mistrzowską jak na spadkową.
Teraz jednak pojawia się drugie, ważniejsze pytanie – nie, kto zasługuje najbardziej, a kto ma największe szanse. Naszą czwórkę w tej 30. kolejce czekają następujące mecze: Górnik – Lech, Śląsk – Lechia, Korona – Cracovia, Jagiellonia – Piast. Górnika czeka teoretycznie najcięższe zadanie, ale z drugiej strony Lech jest drużyną, która potrafi jeden mecz wygrać pięcioma bramkami, a następny przegrać trzema. A Górnikowi wystarczy tylko remis. Dla Zabrzan ten mecz jest kwestią życia i śmierci – przegrana może okazać się równoznaczna ze spadkiem.
Lechia Gdańsk po zmianie trenera zaczyna się odradzać i grać skutecznie. Gdańszczanie zmierzą się ze Śląskiem, który z kolei w razie przegranej może znaleźć się na pozycji spadkowej, za sobą mając już tylko Widzew. Lechia jest w dobrej sytuacji, znajduje się na 8. miejscu, więc de facto, wszystko zależy od nich. Jeśli wygrają – mają awans. Każdy inny wynik, uzależnia Lechię od tego, co zrobią w swoich meczach Cracovia i Jagiellonia. Problem Lechii polega jednak na tym, że Śląsk mimo wszystko ostatnio gra coraz lepiej. Ostatni mecz – z Podbeskidziem stał na naprawdę wysokim poziomie.
Cracovia wpakowała się w tę trudną sytuację na własne życzenie, przegrywając mnóstwo praktycznie wygranych meczów u siebie. W tej chwili krakowianie muszą liczyć na remis Lechii ze Śląskiem, albo przegraną Górnika z Lechem, aby marzyć o awansie. Oczywiście zakładając, że swoje spotkanie wygrają. Cracovia zdecydowanie lepiej gra na wyjazdach i to jest jej atut przed spotkaniem z Koroną, które ostatnio brakuje bardziej szczęścia niż umiejętności. Zatem z trójki Górnik, Lechia, Cracovia najłatwiejsze zadanie ma mimo wszystko Cracovia. Chociaż trzeba też pamiętać o bardzo słabej defensywie Cracovii – to trzeci zespół ligi pod względem liczby traconych bramek.
Zostawiając już tę walczącą czwórkę, trzeba skierować również wzrok na stadion przy Reymonta w Krakowie, gdzie Wisła zmierzy się z Podbeskidziem. To są właściwie derby regionu. I mimo, że te dwie drużyny dzieli jedenaście miejsc w tabeli, nie możemy być pewni absolutnie niczego. Podbeskidzie ostatnio prezentuje tendencję ewidentnie zwyżkową. W przeciwieństwie do Wisły, której sukces na jesień, jak się okazało był uzależniony od dyspozycji Pawła Brożka. Teraz na wiosnę, Brożek nie strzela – Wisła nie wygrywa. Właściwie to jest taka „Brożkozależność”. A więc Wisłę czeka bardzo trudne zadanie, bo na pewno krakowianie chcą zmniejszyć stratę do czołówki i walczyć – może nie o mistrzostwo – ale o podium. Podbeskidzie, choć łatwo traci bramki i ma niepewną ofensywę – tanio skóry nie sprzeda. Ale mimo wszystko, jeśli Wisła się zepnie, może wymęczyć to swoje skromne 1:0.
I już ostatni mecz, na który chciałem zwrócić uwagę – Zawisza – Ruch. Oba te zespoły są absolutnymi fenomenami tych rozgrywek. Pamiętamy przecież, że w Ruchu zmieniano trenera z powodu słabych wyników. Zawisza zaś był po pierwszych kilku kolejkach sezonu murowanym kandydatem do spadku. I ta praca, którą Rysiek Tarasiewicz wykonał w tym zespole… Przecieram oczy ze zdziwienia, że ta drużyna potrafi grać tak, jak chociażby w ostatnim spotkaniu w Pucharze Polski, gdzie absolutnie zdominowała Jagiellonię. Zawiszę dobrze się ogląda w ostatnim okresie, bo to zespół grający futbol inteligentny i rozsądny. Szkoda, tylko, że wypadł teraz Michał Masłowski, bo była to bardzo ważna postać w Zawiszy. W tym meczu przewiduję remis. Bo musimy pamiętać, że Zawisza wciąż gra w Pucharze Polski i ma realne szanse na jego wygranie.
Chociaż często psioczymy, krytykujemy, a nawet nienawidzimy polskiej Ekstraklasy za niski poziom piłkarski, nieregularność, brak emocji czy brak profesjonalizmu, w takim dniu jak ten, gdy nadchodzi końcówka sezonu i finałowe starcia… Nikt z nas nie odmówi sobie takiego seansu. I pewnie wieczorem znów wszyscy zaczniemy krzyczeć i łapać się za głowy patrząc na poziom futbolu na polskich boiskach, ale jednak każdy z nas usiądzie i obejrzy mecz swojej drużyny, czy to na stadionie czy w telewizji.
STEFAN BIAŁAS
fot. Legia.net