Amator imprez, bohater przyśpiewek. Następca Henry’ego?

Szykowany jeszcze jako nastolatek na następcę Thierry’ego Henry’ego. Bohater przyśpiewek fanatyków Arsenalu Londyn, w dodatku amator imprez – nie z każdej jednak wychodził cało. Na mundial nie pojechał, bo… nie chciał i pokłócił się ze wszystkimi w federacji. Przy odrobinie szczęścia wróci w letnim okienku transferowym do stolicy Anglii, aby przywdziać barwy Kanonierów.

01-640x120

Carlos Vela. Mowa właśnie o piłkarzu, który teraz jeszcze reprezentuje Real Sociedad. Miniony sezon w jego wykonaniu był passą sukcesów indywidualnych, które nie pokryły się z triumfami ani na arenie międzynarodowej, ani na hiszpańskim podwórku. Autor 16 bramek oraz 13 asyst niedawno zakończonego sezonu uczynił się samoistnie najważniejszym ogniwem zespołu, którego włodarze, aby przejąć jego kartę zawodniczą, muszą wyłożyć lekko ponad 3 miliony funtów. Mniej, niż za przykładowego Andy’ego Carrolla, który 3 lata temu przeszedł do Liverpoolu za 35 milionów funtów. Taka transakcja.

Panowie, zwijamy się

Z Realem Sociedad awansował nawet do Ligi Mistrzów, chociaż tam, wraz z kolegami – mówiąc kolokwialnie – szału nie zrobił. Będąc w grupie z Manchesterem United, Bayerem Leverkusen oraz Szachtarem Donieck zajęli ostatnie miejsce, inkasując na swoim koncie zaledwie 1 punkt. Niechcący potwierdzili, że ciągle odstają od czołówki europejskiej, więc – idąc tropem polskiej myśli szkoleniowej – zajęli siódme miejsce w lidze, tracąc aż 11 punktów do czwartego Bilbao.Kolejny występ w Champions League im nie groził. Chociaż może to nie jest główny problem. Bardziej chodzi o przyszłościowe kłopoty kadrowe, wszak w przeciągu całego sezonu Antoine Griezmann, drugi filar Sociedad, wysyłany był do Manchesteru United czy Paris Saint Germain, a bramkarz Claudio Bravo niemalże przyklepał już sobie transfer do Barcelony. ( TUTAJ czytaj o najlepszej jedenastce tego sezonu w La Liga!)

Vela, słysząc narastający huk spowodowany błyskawiczną ucieczką swoich kolegów z Sociedad, również zamierza zmienić barwy klubowe. Mimo że w wywiadach przyznaje, iż tamtejszy Real spełnia jego kryteria i – wzorem najwybitniejszych – na placu gry jest wolnym elektronem, ma wolną rękę w podejmowaniu decyzji. Może nie ma tak silnej pozycji w klubie jak Nicklas Bendtner w Arsenalu Gianluigi Buffon w Juventusie, ale i tak czuje się szczęśliwy. Na tyle szczęśliwy, że w ostatnich dniach głośno mówi o swoich przenosinach do Anglii. Dokładniej do Arsenalu. Syn marnotrawny, bądź – jak kto woli – tatuś, wraca do domu.

Daddy’s home

To właśnie Kanonierzy sprowadzili Meksykanina do Europy i przedstawili go szerszemu gronu odbiorców. Bacznie obserwował go sam Arsene Wenger. Nie przegapił również mistrzostw świata do lat 17, gdzie Meksyk pokonał w finale Brazylię 3:0. Na listę strzelców wpisał się Vela, który z pięcioma trafieniami łącznie został królem strzelców całych zawodów. Po wręczeniu pucharu sam zainteresowany wziął go w swoje ręce i… oddał go tacie. W końcu miał urodziny, a lepszy puchar, niż zrobienie sobie „selfie” na stadionie. (Mundial na FootBarze czas zacząć – Do wygrania książki i pieniądze, aby dowiedzieć się więcej, kliknij TUTAJ )

Zwiastun kariery był niezły, prawie taki jak każda zajawka „teksańskiej masakry piłą mechaniczną”. Z tym, że ten obsceniczny typ z piłą z czasem zaczął być przewidywalny, fabułę ograniczono do wyboru kilku lasek i ich chłopaków, którzy i tak przestaną tworzyć całość. Tak samo było z Carlosem – latka leciały, a on, co czasami nas dziwiło, lądował na kolejnych wypożyczeniach. Celta Vigo, Samalanca, Osasuna, West Bromwich Albion i na końcu Real Sociedad. Oczywiście w międzyczasie rozegrał nieco ponad 50 spotkań w Arsenalu, a od 2008 roku dopiero dostał pozwolenie na pracę, aczkolwiek licznik mógł nieco podkręcić, zwłaszcza że nie zawsze meldował się na boisku w pierwszym składzie.

Taniec, wino i śpiew

- Nigdy nie czułem się komfortowo w Londynie i nie cieszyłem się ze spędzonego tam okresu – mówił niedawno Carlos Vela zapytany o to, czy  zamierza powrócić do Arsenalu. W kuluarach mówi się, że podpisanie przez jego osobę kontraktu to kwestia nie tygodni, a kilku dni. W końcu po co czekać do zakończenia mistrzostw świata, jak z reguły robią europejscy potentaci? Poza tym Vela na nim i tak się nie wypromuje, przecież sam zrezygnował z gry w kadrze. Przyznał, że nie czuje się gotowy mentalnie na tak wielką imprezę, lecz chodzą słuchy, że Meksykanin ciągle chowa urazę do tamtejszej federacji, która zawiesiła go na pół roku podczas jednego ze zgrupowań. Podobno dosyć grubo imprezował…

A skoro zakrapiane imprezy, to i śpiew w wykonaniu fanów Kanonierów. Jak można przeczytać TUTAJ , motyw Que Sera Sera nie musiał być popularny wyłącznie na weselach:

When I was just a little boy
I asked my father what would he be
Is he like Wrighty, or Titi Henry?
Here’s what he said to me

Oh Vela Vela, our Mexican superstar
He’s better than Lou Saha
oh Vela Vela…

Carlos Vela był popularny prawie jak Piotr Włodarczyk. O nim też śpiewano, o czym możecie przeczytać TUTAJ .

Zastąpić króla

Uniwersalność, a nie Alberto – jak możecie przeczytać na Wikipedii – to jego drugie imię. Umieścisz go na skrzydle, zagwarantuje ci efektowne rajdy, „ściny” do środka i mnóstwo asyst. „Dziesiątka” także mu nie straszna, chociaż najlepiej czuje się na szpicy. Swego czasu porównywany był do legendy klubu ze stolicy Anglii, Thierry’ego Henry’ego. Jeśli Arsenal wyłoży 4 miliony euro, bo tyle wynosi kwota odstępnego za Meksykanina, Kanonierzy nie będą musieli martwić się o miejsce w ataku.

Od czasu odejścia Francuza panuje bezkrólewie. Kolejni kandydaci odpalani są z prędkością światła. Oliver Giroud także nie potrafi unieść ciężaru zastąpienia swego rodaka, chociaż nie prezentuje się tragicznie. Widać, że wymagania, mimo niewielkiej ilości trofeów w ciągu ostatnich lat, ciągle stoją na wysokim poziomie. Aby się dostać do Londynu, trzeba przekroczyć pewną barierę i przy tym nie strącić poprzeczki. Vela spełnia wszystkie wymagania. Podobno nie wchodzi się po raz kolejny do tej samej rzeki, niby trzeba zapomnieć kroków, które wiodły zainteresowanych ku sobie, jednak Vela może stać się żywym symbolem przełamania stereotypów.

I wróci. Jeszcze silniejszy.

ŁUKASZ KLINKOSZ

01-640x120

Pin It