Choć do rozpoczęcia mistrzostw świata w Brazylii zostało jeszcze trochę czasu, my już dziś startujemy z cyklem, w którym postaramy się przybliżyć Wam wszystkich 32 uczestników mundialu! W każdą następną środę przedstawiać będziemy naszym czytelnikom następnego w kolejności alfabetycznej uczestnika przyszłorocznego czempionatu, do którego rozpoczęcia dni odlicza każdy szanujący się fan futbolu. Dziś pod lupę bierzemy ostatnią ekipę, która zagwarantowała sobie awans ze strefy afrykańskiej, najbardziej europejską drużynę z Czarnego Lądu – reprezentację Algierii!
***
KULTURA
Powiedzieć, że piłka nożna to w Algierii sport narodowy, to nie powiedzieć nic. Algierczycy wyznają bowiem zasadę wypowiedzianą niegdyś przez wielkiego Billa Shankly’ego, zgodnie z którą futbol to sprawa o wiele ważniejsza od życia i śmierci. Kiedy swoje mecze rozgrywa tu narodowa reprezentacja, już kilka dni wcześniej ulice roją się od handlarzy, oferujących przechodniom gadżety w barwach narodowych, niejednokrotnie wykonywane w domu, ręcznie lub przy pomocy maszyny do szycia. To, co dzieje się na ulicach Algieru po wygranym przez narodową reprezentację spotkaniu, opisać można dwoma słowami: istne szaleństwo. Wycie samochodowych klaksonów i okrzyki radości obwieszczające kolejny sukces popularnych „Lisów Pustyni” niosą się tu nie tyle do późnej nocy, co do wczesnych godzin porannych. Czasem jednak świętowanie przybiera niewłaściwy obrót, a zakochani do szaleństwa w swoich idolach z boiska kibice nadinterpretują wypowiedziane lata temu przez legendę Liverpoolu słowa. Do takiej sytuacji doszło między innymi kilka dni temu, kiedy po gwarantującym awans na mundial zwycięstwie nad Burkina Faso, radość Algierczyków zebrała krwawe żniwo. W szale radości śmierć poniosło 12 osób, a około 200 kolejnych zostało rannych. Do najbardziej tragicznego w skutkach wypadku doszło w stolicy, gdzie autobus wiozący po meczu cieszących się kibiców wypadł z drogi. Pięciu z nich zginęło, dziesiątki kolejnych zostały ciężko ranne.
DROGA DO RIO
Eliminacje do przyszłorocznego mundialu rozpoczęły się dla Algierczyków bardzo dobrze, a pierwszą ofiarą popularnych „Lisów Pustyni” stała się Rwanda, której bramkarz aż czterokrotnie musiał wyciągać piłkę z własnej bramki. Później przyszła jednak pierwsza porażka, a – jak okazało się kilkanaście miesięcy później – jedynym pogromcą Algierii było Mali, które w roli gospodarza wygrało 2:1. Następnie podopieczni Vahida Halilhodzicia okazali się już bowiem bezbłędni, dwukrotnie pokonując Benin w stosunku 3:1 i dokładając do tego skromne zwycięstwa nad Mali i Rwandą. Algieria, która z 15-punktowym dorobkiem zajęła 1. miejsce w tabeli grupy H w decydującym o awansie dwumeczu miała się więc zmierzyć z aktualnym wicemistrzem Afryki, reprezentacją Burkina Faso. Pierwszy mecz, trzymający w napięciu do ostatnich minut, choć ostatecznie przegrany przez gości z Algierii 2:3, dawał im spore nadzieje na przechylenie szali zwycięstwa na swoją stronę w rewanżu. Tak też się stało, a jedyną w tym spotkaniu bramkę na wagę udziału w mistrzostwach świata zdobył kapitan reprezentacji, Madjid Bougherra.
GWIAZDY
Algieria to jedyny afrykański uczestnik mistrzostw świata pozbawiony praktycznie wielkich nazwisk. Ghana ma Michaela Essiena, w reprezentacji Kamerunu występuje Samuel Eto’o, Nigeria postraszyć może Obi Mikelem, a Wybrzeże Kości Słoniowej – Didierem Drogbą. Czyż nie ubogo w takim zestawieniu wygląda Sophiane Feghouli z Valencii czy duet Taider-Belfodil, nieśmiało pukający dopiero do składu Interu Mediolan? Rolę przywódcy w zespole i gracza, który w decydującym momencie potrafi poderwać kolegów do boju jest zawodnik z nieco starszej generacji, znany europejskim kibicom z gry w Glasgow Rangers 31-letni Madjid Bougherra. Obecnie obrońca ten jest już u schyłku swej piłkarskiej kariery, którą od trzech sezonów kontynuuje w katarskim Lekhwiya. Na starym kontynencie kojarzone są również nazwiska Daniela Mesbaha, niegdyś zawodnika AC Milan, dziś występującego w Parmie, Hassana Yebdy, który po niezbyt udanych przygodach w Benfice, Portsmouth i Napoli wylądował w hiszpańskiej Granadzie, czy Rafika Djebooura, przez lata reprezentującego barwy Olympiakosu, który wraz z początkiem tego sezonu przeniósł się do tureckiego Sivassporu.
TRENER
Niewątpliwą gwiazdą jest za to trener „Lisów Pustyni”, Vahid Halilhodzić, który w latach 2008-2010 wprowadził reprezentację Wybrzeża Kości Słoniowej do finałów Pucharu Narodów Afryki i mistrzostw świata, rozgrywanych w 2010 roku. Z udziału w tym pierwszym turnieju wyeliminowała go jednak… reprezentacja Algierii, która w ćwierćfinale mistrzostw Czarnego Lądu pokonała podopiecznych Halilhodzicia po dogrywce 3:2, tym samym zwalniając go z funkcji szkoleniowca WKS. Posadę szkoleniowca kadry Algierii bośniacki trener objął w czerwcu 2011 i wraz ze swoimi podopiecznymi awansował na Puchar Narodów Afryki 2013, z którego jednak Algieria odpadła już na etapie grupowym, a także na brazylijski mundial. W roli szkoleniowca Halilhodzić wznosił już w górę między innymi puchar Afrykańskiej Ligi Mistrzów jako trener Raja Casablanca, z zespołem Paris Saint-Germain zdobył tytuł mistrza Francji, a w 2011 roku jego Dinamo Zagrzeb triumfowało w chorwackiej ekstraklasie.
GŁOS EKSPERTA
O zdanie na temat reprezentacji Algierii postanowiliśmy zapytać dziennikarza „Faktu” i „Przeglądu Sportowego”, prowadzącego bloga „Afryka Gola” i autora książki pod tym samym tytułem, Michała Zichlarza.
Adam Delimat: Algieria to drużyna pozbawiona wielkich nazwisk takich jak Didier Drogba czy Samuel Eto’o. W czym tkwi więc fenomen tej ekipy?
Michał Zichlarz: Na pewno mają oni bardzo dobrego trenera, jakim jest Vahid Halilhodzić, dla niego ten awans z Algierią jest drugim z rzędu. Przypomnijmy, że cztery lata temu wywalczył on awans na mundial z Wybrzeżem Kości Słoniowej, jednak nie pojechał tam, bo zwolnili go de facto Algierczycy, wygrywając w ćwierćfinale Pucharu Narodów Afryki. Byłoby jednak nie fair w stosunku do zespołu powiedzenie, że na mistrzostwa świata zakwalifikowali się wyłącznie za sprawą dobrego trenera. Obecna generacja algierskich piłkarzy, choć nie nawiązuje może do najlepszych zawodników w historii, takich jak Rabah Madjer czy Lakhdar Belloumi, daje swoim kibicom poczucie, że liczą się i osiągają sukcesy na afrykańskim podwórku. Przypomnijmy, że zarówno w 2010 roku jak i teraz awansowali na mundial, w ćwierćfinale Pucharu Narodów Afryki w 2010 wyeliminowali Wybrzeże Kości Słoniowej i awansowali do czołowej czwórki kontynentu. W reprezentacji mocną pozycję ma kapitan, Madjid Bougherra, ze starej kadry został jeszcze Hassan Yebda, jest też kilku młodszych zawodników jak Saphir Taider z Interu. Wszyscy oni wnoszą sporo do zespołu i przekłada się to na to, że Algieria liczy się na kontynencie.
Ostatnie dwa występy w PNA nie były jednak udane, rok temu nie zakwalifikowali się do finałów, za to w tym roku zakończyli grupowe zmagania na ostatnim miejscu w tabeli z dorobkiem jednego punktu.
Zgadza się, ale z drugiej strony w 2010 po latach przypomnieli o sobie i w dobrym stylu awansowali do czołowej czwórki. Jeśli spojrzymy na piątkę afrykańskich finalistów, wydaje się, że Algieria jest spośród nich najsłabsza. Na mundialu w Brazylii może jednak zdarzyć się dużo, jakiś potencjał w tym zespole jest, co pokazały eliminacje do tego turnieju, w tym decydujące spotkania z wicemistrzem Afryki, Burkina Faso. Algieria jest jedynym zespołem z Afryki Północnej, Maghrebu, który utrzymuje się w czołówce, kwalifikuje się na mistrzostwa świata. Egipt mistrzem kontynentu był naprawdę wiele razy, za to na światowy czempionat zakwalifikowali się oni tylko dwukrotnie. Dla Algierczyków ten awans jest już czwartym, co pokazuje, że mają oni mocną pozycję w Afryce Północnej. Przed spotkaniami z Burkina Faso rozmawiałem z polskim trenerem, który od lat mieszka we Francji, a niegdyś był asystentem selekcjonera reprezentacji Gwinei, Krzysztofem Zięcikiem. Mówił mi on, że dla niego w tej konfrontacji faworytem byli właśnie Algierczycy, co uzasadniał tym, że zespół ten jest lepiej zorganizowany. Piłkarze nie są może aż tak rozpoznawalni w w świecie, ale grają w klubach europejskich, część z nich wychowywała się na Starym Kontynencie. Wnoszą oni dużo dobrego do gry „Lisów Pustyni”, stąd takie a nie inne wyniki.
Kadra, którą dysponuje obecnie trener Halilhodzić jest mocniejsza od tej, która pojechała do RPA?
Ciężko powiedzieć. Jak już wspomniałem wydaje mi się, że z piątki afrykańskich finalistów teoretycznie Algieria jest najsłabsza, ale wszystko zweryfikuje boisko. Odnośnie kadry, jest tam kilku doświadczonych zawodników na czele z Bougherrą, który potrafi strzelać ważne, przełomowe bramki, jak choćby ta z meczu z Burkina Faso, czy trafienie na 2:2 we wspominanym już spotkaniu z Wybrzeżem Kości Słoniowej. Jest też kilku młodszych zawodników, jak Taider czy El Arbi, których wtedy nie było. Kadra wydaje mi się porównywalna z tym, co było przed trzema laty. Wtedy nie pokazali się oni z najlepszej strony, zdobyli jeden punkt, teraz może być odwrotnie.
Afrykański styl gry kojarzony jest z polotem, wieloma bramkami, tymczasem w przypadku Algierii wygląda to zupełnie inaczej. Czy można powiedzieć, że reprezentacja ta prezentuje bardziej europejski futbol?
Dokładnie tak. Kiedy rozmawiałem z trenerem Zięcikiem on również podkreślał, że Algieria prezentuje futbol dobrze zorganizowany, poukładany, a zespół taktycznie przygotowany jest bardzo dobrze. Faktycznie, nie tracą oni zbyt wielu bramek, w dobrym stylu wygrali grupę eliminacyjną, przegrywając tylko jeden mecz. Pierwsze spotkanie barażowe przegrane z Burkina Faso było dosyć pechowe, a rzut karny, po którym rywale zdobyli bramkę – mocno dyskusyjny. Na pewno nie prezentują oni stylu afrykańskiego, który cechuje wielki polot i finezja.
Świętowanie awansu w stolicy kraju przyjęło dość drastyczny przebieg. Mógłby pan powiedzieć coś więcej o sposobie kibicowania w Algierii?
Wszyscy wiemy, co stało się w Algierze, powiem więc może o moich doświadczeniach z futbolem w tym kraju. Pierwszą styczność z reprezentacją, kibicami i dziennikarzami miałem podczas Pucharu Narodów Afryki w Tunezji w 2004 roku. Przebywałem akurat w mieście Sousse, gdzie swoje mecze rozgrywała reprezentacja Algierii i szło im wtedy całkiem nieźle. Wyszli oni wówczas z grupy i awansowali do ćwierćfinału, który rozgrywany był w Safakis. Miasto przeżyło prawdziwy najazd Algierczyków, którzy potrafią stworzyć naprawdę niepowtarzalną atmosferę, a za swoją reprezentację daliby się pokroić. Można mówić nawet o fanatycznym nastawieniu, co widać było chociażby teraz, po zwycięskim meczu z Burkina Faso, kiedy świętowanie skończyło się tym, że 12 osób zginęło, a około 200 zostało rannych. Również kiedy Algierii przyszło spotkać się w Tunezji ze swoim sąsiadem, Marokiem, po cichu mówiło się, że kilka osób zginęło. Kibice „Lisów Pustyni” kochają swoich piłkarzy, dlatego z wielkimi nadziejami czekają oni na mundial w Brazylii. Na pewno nie zadowolą się tym, że wywalczyli awans. Będą chcieli sprawić niespodziankę, przynajmniej wyjść z grupy. Wspomnę może jeszcze o jednej sytuacji, dotyczącej piłkarza, którego nie ma już w kadrze, Rafika Saifiego. Na mistrzostwach świata w 2010 roku, gdy Algierczycy w Pretorii rozgrywali ostatnie grupowe spotkanie z USA, po meczu wraz z dziennikarzami oczekiwaliśmy na piłkarzy w mix zonie, gdzie byliśmy świadkami bardzo zaskakującej sytuacji. Saifi, który był jednym z liderów reprezentacji „Lisów Pustyni”, wychodził z szatni przez strefę mieszaną, gdy nagle zatrzymał się przed jedną z dziennikarek z Algierii i uderzył ją w twarz. Ona oddała mu, a piłkarz rzucił w nią jeszcze potem butelką z napojem Powerade. Rozmawiałem później z tą dziennikarką i tłumaczyła ona, że napisała kiedyś, że Saifi ma żonę z Francji, co nie spodobało się piłkarzowi do tego stopnia, że postanowił ją spoliczkować. Przy reprezentacji Algierii nigdy nie można się nudzić, zawsze coś się dzieje. Kiedy oni grają, zawsze jest ciekawie.
Na co realnie stać Algierię podczas przyszłorocznego mundialu?
Myślę, że każdą z pięciu afrykańskich reprezentacji stać na to, żeby wyjść z grupy, aczkolwiek uważam, że w przypadku reprezentacji Algierii może okazać się to najtrudniejsze. Jeśli udałoby im się awansować do 1/8 finału, z pewnością byłoby to ogromne osiągnięcie tej drużyny i trenera Halilhodzicia. Będzie o to jednak bardzo ciężko i myślę, że skończy się tak jak na poprzednich mundialach i Algieria udział w mistrzostwach zakończy na fazie grupowej. Nie można o tym jednak przesądzać, bo w kadrze jest też przynajmniej kilku piłkarzy, którzy potrafią grać w piłkę na wysokim poziomie.
NASZA WRÓŻBA
Jak wspomniałem już wcześniej, pod względem kadrowym reprezentacja Algierii na tle pozostałych uczestników mistrzostw świata, nawet tych z afrykańskiej strefy, wypada dosyć blado. Sytuacja „Lisów Pustyni” i stawiane przed nimi oczekiwania sprecyzowane zostaną oczywiście w dużej mierze 6 grudnia, kiedy to poznają oni grupowych rywali, niemniej jednak osobiście nie dawałbym im zbyt dużych szans na wyjście z grupy, a ewentualny awans należałoby traktować jako sporego kalibru niespodziankę. W przypadku wielu drużyn, w sytuacji gdy zawodzi taktyka, siłą zespołu stają się indywidualne umiejętności poszczególnych zawodników. Podopiecznym Vahida Halilhodzicia brakuje jednak w składzie ogniwa, które indywidualnymi umiejętnościami i błyskiem geniuszu będzie w stanie przesądzić o wyniku spotkania i rzutem na taśmę zapewnić Algierczykom ważne punkty.
ADAM DELIMAT
Już w najbliższą środę kolejny odcinek cyklu „Oni zatańczą Sambę”. Tym razem pod lupę weźmiemy reprezentację Anglii. Zapraszamy!