Koniec zamieszania w Milanie. Galliani jednak zostaje

Ostatnio w mediach sporo mówiło się w kontekście Milanu i bynajmniej nie chodziło o jego boiskowe (pseudo)wyczyny. Z funkcji dyrektora technicznego Rossonerich chciał bowiem zrezygnować Adriano Galliani i wydawało się, że pewien etap w najnowszej historii Milanu się zakończy… No właśnie, wydawało się, bo na dzień dzisiejszy, wszystko w Mediolanie zostaje po staremu.

Galliani w Milanie krytykowany był od dawna. W zasadzie od kilku lat, wraz z nadejściem każdego mercato, kibice Milanu mieli odmienne od niego zdanie w sprawie prowadzonej przez klub polityki transferowej. W ostatnich sezonach Włoch jednak zawsze bronił się jakimś niespodziewanym transferem, który skutecznie zamykał usta krytykom. Sprowadził Robinho, Zlatana Ibrahimovicia z Barcelony, a nie tak dawno z City do Włoch trafił Mario Balotelli.

Ostatnie okienko przelało jednak czarę goryczy. Milan niemal do końca sierpnia nie przeprowadził żadnego poważnego transferu do klubu, w międzyczasie pozbywając się m.in. Kevina Prince’a Boatenga. Wcześniej, fiaskiem zakończyły się negocjacje z Japończykiem Keisuke Hondą, za którego trzeba było zapłacić, i który na San Siro ma trafić dopiero w styczniu – za darmo. Sympatyków Milanu nie mogły zadowolić przeprowadzone na ostatnią chwilę transfery Kaki i Alessandro Matriego. Zwłaszcza sprowadzenie tego ostatniego wywołało falę protestów fanów z Curva Sud. Kibice oczekiwali wzmocnień defensywy i pomocy, a zamiast tego przyszedł Matri, za którego zapłacono 12 milionów euro. Frustrację fanów potęgował fakt, że Włoch wcześniej występował w Juventusie, poza tym w ostatnim czasie był w beznadziejnej formie, co zresztą z czasem udowodnił w Mediolanie.

Drużyna na początku sezonu grała słabo, a kibice jako głównego winowajcę tej sytuacji postrzegali właśnie Gallianiego, a nie jak większość mediów trenera drużyny, Massilimiano Allegriego. Kaka, po jednym meczu przeciw Torino wypadł z gry na miesiąc, Matri trafiał wszędzie, tylko nie w bramkę, a kilku kontuzjowanych kluczowych piłkarzy, w obliczu zbyt wąskiej kadry nie miało godnych zastępców. Coraz głośniej mówiło się o domniemanym konflikcie Gallianiego z córką prezydenta klubu Silvio Berlusconiego, Barbarą. Problemów w Milanie było wówczas całe mnóstwo, bo poza nietrafionymi transferami, formę zgubił gdzieś lider zespołu, Mario Balotelli. Ofiarą takiego stanu rzeczy obarczono rzecz jasna dyrektora technicznego, który latem nadstawił głowę u Berlusconiego za byłego szkoleniowca Cagliari. Galliani jest bowiem jedną z nielicznych osób w zarządzie klubu, która darzy Allegriego szacunkiem. Gdyby nie on, na ławce trenerskiej Milanu dziś siedziałby zapewne Clarence Seedorf.

Konflikt Barbary Berlusconi z Adriano Gallianim ujawnił się po przegranym w fatalnym stylu meczu z Fiorentiną. Wówczas córka prezydenta klubu miała powiedzieć: „Galliani musi odejść (…) Transfer w stylu Matriego nie może się powtórzyć”. Coraz częściej słychać było głosy, że do Milanu w miejsce byłego szefa Lega Calcio, przymierza się Paolo Maldini. Legenda rossonerich nie jest w najlepszych stosunkach z Gallianim, więc ich współpracę z miejsca można było wykluczyć. Barbara Berlusconi mówiła o trzech zmianach, które miały zostać wcielone w życie wraz z przyjściem nowego dyrektora technicznego: marketing, stawianie na młodych piłkarzy oraz poprawa wyników sportowych.

To, o czym na początku listopada tylko się spekulowało, ostatnio stało się faktem. Włoska agencja prasowa Ansa kilka dni temu podała, że Adriano Galliani, po 27 latach pracy w Milanie, opuszcza San Siro. ”Wiele przeżyłem w tym klubie, spotkało mnie w nim wiele wspaniałego, ale przeżyłem i życiowe dramaty. Odchodzę, ale chcę to zrobić z klasą” – powiedział charakteryzujący się łysiną dyrektor techniczny czerwono-czarnych. Obwieszczono już, że Galliani z funkcją pożegna się 11 grudnia po meczu z Ajaksem w ostatniej kolejce Ligi Mistrzów lub dwanaście dni później, tuż po derbowym spotkaniu z Interem. Wszyscy na jego miejscu widzieli już Paolo Maldiniego, któremu towarzyszyć miał dyrektor sportowy Chievo Werona, Sean Sogliano.

Wszystko jednak zmieniło się w sobotę, dzień po spotkaniu Adriano Gallianiego z Silvio Berlusconim. Prezydent Milanu oświadczył, że skład zarządu klubu się nie zmienia, to znaczy wszyscy dotychczasowi pracownicy pozostaną na swoich stanowiskach.

Sytuacja w Milanie znów jest spokojna. Z radością informuję, że osiągnięto pełne porozumienie odnośnie klubowej organizacji, które przewiduje dwóch pełnomocników zarządu: Adriano Galliani będzie zajmował się sektorem sportowym, a Barbara Berlusconi innymi sektorami klubowej działalności. Ze swojej strony obiecałem, że będę bliżej klubu i drużyny.

Sprawę skomentował także główny zainteresowany, potwierdzając słowa swojego szefa:

Słowa prezydenta są dla mnie święte od 34 lat, czyli jeszcze przed wejściem do Milanu. Słów prezydenta się nie komentuje. Czy to były ciężkie godziny? No cóż…

Czy to oznacza definitywne wyjaśnienie sprawy? Zdaję się, że tak. Po zamieszaniu związanym z odejściem Gallianiego, w Milanie w końcu powinni skupić się na wydarzeniach sportowych. W listopadzie drużyna zdobyła tylko dwa punkty w lidze, w której zajmuje dopiero 13. miejsce. W styczniu na San Siro przyjdą Keisuke Honda i Adil Rami, ale jeśli do tego czasu rossoneri nie będą punktować, może się okazać, że strata do czołówki – która już teraz jest przecież ogromna – będzie nie do odrobienia. W obecnej formie o punkty nie będzie jednak łatwo, a na rozkładzie Milan ma jeszcze starcia z Romą i Interem…

WIKTOR DYNDA

fot. acmilan.pl

Pin It