Bartosz Bereszyński – lechita w Legii czy po prostu profesjonalista?

Dla niego dzisiejsze spotkanie z Lechem będzie wyjątkowe. Jak sam przyznał przed meczem – serce mocniej zabije. O ile zagra, z pewnością nie uniknie solidnej porcji gwizdów. W końcu to pierwszy raz kiedy przyjedzie na Bułgarską w barwach innej drużyny niż Kolejorz. W barwach tej najbardziej znienawidzonej…

Jest styczeń 2013 roku, dokładnie 18-go do polskich mediów trafia zaskakująca informacja – Bartosz Bereszyński, napastnik Lecha Poznań trafia do Legii. Niewielki oddźwięk wśród kibiców warszawskiego zespołu – część go kojarzy, że gdzieś tam parę razy w lidze zagrał, ale niczego wielkiego nie zrobił, to jego transferu przykłada się w Warszawie niewielką wagę. Przeciwne nastroje panują w Poznaniu. Rozpętuje się prawdziwa burza – Bereszyński szybko zostaje okrzyknięty zdrajcą, kibice zapowiadają zemstę i ostrzegają innych piłkarzy przed podobnym zachowaniem. W tym samym czasie Legia kusi innego młodzieżowca z Lecha – Karola Linetty’ego. Ten ostatecznie nie decyduje się na transfer na Łazienkowską, czym zdobywa duże uznanie wśród kibiców. Za to o Bereszyńskim powstają nawet piosenki. Tak obraźliwe jak choćby ta…

Dyskusja na temat zmiany barw klubowych, całowania herbu i oddania klubowi w którym się wychował trwa w najlepsze. Mało kto skupia się wtedy na samych walorach piłkarskich Bereszyński, choć Mariusz Rumak przyznaje, że decyzją swojego podopiecznego jest bardzo rozczarowany, i dodaje, że Legia powinna zająć się swoją młodzieżą, a nie podkradać ją z Poznania. O samym zawodniku raczej nie mówi się w kontekście pierwszego zespołu, a bardziej jako o chwycie Legii, mającym na celu utarcie nosa największemu rywalowi do walki o mistrzostwo. Tak jego decyzję tłumaczy menedżer piłkarza, „ojciec chrzestny” tego transferu, Szymon Pacanowski:

Przede wszystkim trzeba prześledzić ostatnie półtora, czy dwa lata jakie Bartek spędził w Lechu. To nie był dla Bartka czas usłany różami. W zeszłym roku został wypożyczony na rok do Warty Poznań. Było to bardzo dobre posunięcie, bo rozegrał tam cały sezon na poziomie pierwszej ligi. Dało mu to bardzo dużo pewności siebie i meczowego ogrania. Liczyliśmy się z tym, że po dobrym sezonie stanie się on pierwszoplanową postacią w Lechu. Tak się niestety nie stało. W związku z tym podjęliśmy decyzję o poszukiwaniu lepszego rozwiązania. Jakieś rozmowy z Lechem na temat nowego kontraktu były, ale to nie były rozmowy konkretne. W grudniu była też opcja, żeby Bartek po podpisaniu nowego kontraktu znów był wypożyczony. Także nasza praca polegała na tym, żeby znaleźć Bartkowi zespół, w którym trener na niego postawi i będzie widział w nim potencjał. A nigdy nie jest tak, że ktoś od razu obieca ci miejsce w pierwszym składzie, bo coś takiego trzeba sobie wypracować. Natomiast ważne jest, by widzieć ten potencjał. I pojawiła się oferta z Legii. Była bardzo konkretna, trener Urban był bardzo konkretny, a Legia przedstawiła plan rozwoju.

Jan Urban twierdzi, że ma na niego swój pomysł. Wszyscy traktują te zapowiedzi z przymrużeniem oka. Jednak już w trakcie zgrupowań przygotowujących Legię do rundy wiosennej, piłkarz prezentuje się naprawdę obiecująco. W pierwszym meczu zawodnik wybiega w podstawowym składzie, ale nie zachwyca. Stara się, ciągnie, jednak niewiele z tego wynika. W kolejnych spotkaniach szkoleniowiec Legii testuje ustawienie, grającego w Lechu jako napastnik, zawodnika na prawej obronie. Okazuje się to być strzałem w dziesiątkę. Bereszyński gra wyśmienicie. Skuteczny w obronie i dający ogromną wartość dodaną w ataku młody gracz zostaje okrzyknięty objawieniem, a Legia sięga po mistrzostwo Polski. Tym samym Bereszyński, grając (choć bardzo niewiele) pierwszą połowę rozgrywek w Lechu, zostaje w jednym sezonie mistrzem i wicemistrzem kraju. Złoty medal zdobyty z Legią smakuje wyjątkowo.

Już kilka tygodni później o zawodniku mówi się w kontekście zagranicznego transferu. Bardzo poważnie zainteresowana jest Benfica Lizbona. Transfer jest na ostatniej prostej, a sam zawodnik stwierdza zdecydowanie – odchodzę. Jednak ostatecznie Portugalczycy wycofują się z przeprowadzenia transakcji, a piłkarz zapowiada, że zostaje w Legii i chce walczyć o Ligę Mistrzów.

Początek obecnego sezonu jest dla byłego gracza Lecha Poznań bardzo nieudany. Nie trafia z formą, w dodatku przytrafia mu się poważna kontuzja. Do gry gotowy jest od zaledwie kilkunastu dni. Ale najbardziej realny staje się scenariusz, że do składu Legii wróci dopiero 27 września.

Tego dnia Legia gra w Poznaniu z Lechem…

Cała historia transferu Bereszyńskiego z pewnością daje do myślenia, a na temat jego zachowania ciężko będzie znaleźć klarowną odpowiedź. Ilu obserwatorów, tyle opinii. Jego postawa stawia przed kibicami zasadnicze pytanie. Ile dziś znaczy przywiązanie do barw klubowych, czy ono rzeczywiście istnieje, albo czy po prostu każdy piłkarz musi je szanować? Czy zawodnik zmieniający Lecha na Legię jest, jak twierdzą niektórzy, judaszem? A może po prostu gościem, który wykorzystał swoją szansę. Jeśli np. za rok Bereszyński zagra w silnym europejskim klubie, to nadal kibice Lecha będą mu wypominać, że kiedyś odszedł z Legii do Lecha? Lepiej byłoby gdyby do dziś grał ogony u Mariusza Rumaka? No i w końcu… Czy dzisiaj ktokolwiek pamięta, że Robert  Lewandowski trenował z rezerwami Legii, a choćby np. taki Kuba Rzeźniczak to wychowanek Widzewa?

Oczywiście zaraz się zacznie, że przecież Bereszyński całował herb Lecha. Tylko zanim skażemy go na potępienie, może warto zdać sobie sprawę, że był wtedy młodym, nieukształtowanym, przede wszystkim emocjonalnie, chłopakiem. Chociażby taki Łukasz Piszczek też popełniał błędy młodości, a gdzie dziś jest, wszyscy wiemy.

Bereszyńskiemu, myśląc chociażby w kontekście reprezentacji Polski i dobra naszego futbolu, należy – zaryzykuję –  pogratulować.

Chociaż i tak znajdą się tacy, którzy woleliby, żeby do dziś gnił na ławce rezerwowych w Poznaniu .

Wiernie.

JAKUB FILA

fot. natemat.pl

Pin It